Od jaka dawna zajmuje się Pan zbieraniem pamiątek?
Pamiątki z Olsztyna zbieram od mniej więcej ośmiu lat. Zbieractwem zajmuję się od szkoły podstawowej, czyli przynajmniej od 25 lat. Na początku były to skamieniałości czy muszle. Później zbierałem militaria. Ogólnie zbieram coś przez całe życie.
Skąd ta pasja?
Nie wiem, skąd to się wzięło. Parę razy chciałem z tym skończyć, ale się nie da. Zaczynałem zbierać coś innego. Jeżeli chodzi o kolekcję zbiorów związanych z Olsztynem, to wszystko zaczęło się od pocztówek. Kupowałem te stosunkowo tanie – z zamkiem, charakterystycznymi ulicami. Zebrałem dużą kolekcję. W miarę jak miałem coraz więcej pocztówek, moje hobby stawało się coraz droższe. Doszły do tego i inne rzeczy, jak chociażby dawne butelki, porcelanowe korki czy żołnierskie wyposażenie.
Od dziecka kolekcjonuję militaria – mundury, hełmy, ekwipunek. Z 15 lat temu mocno zainteresowałem się I wojną światową, bitwą pod Tannenbergiem. Z tego okresu też mam kolekcję. W pewnym momencie pomyślałem, że warto by było połączyć moje dwie kolekcje i zacząłem zbierać pamiątki militarne związane z Olsztynem pochodzące z okresu I wojny światowej lub jeszcze wcześniejszego.
Uzbierał Pan bardzo dużo rzeczy. Co jest trzonem kolekcji?
Generalnie trzon kolekcji miał być związany z historią wojskowości przedwojennego Olsztyna, czyli fotografie, pocztówki, elementy wyposażenia, broń biała, czapki, pikielhauby. Jednakże w toku szukania i gromadzenia przedmiotów pojawiały się i eksponaty cywilne związane z przemysłem – tabliczki znamionowe od maszyn, żetony tramwajowe, znaczki, wpinki, medale – wszystko, co na dobrą sprawę ma w nazwie Allenstein i wszystko to, co z naszym miastem jest związane.
Czy wszystko Pan trzyma w domu?
Tak. Na strychu trzymam wielkogabarytowe przedmioty. Mundury wiszą z moimi ubraniami w szafie. Pikielhauby są w szafkach. Największym problemem są butelki i skrzynki od piwa, które zajmują trochę przestrzeni. One stoją w przedpokoju. Umówmy się, że to nie jest wszystko, co zbieram. Mam też niemieckie umundurowanie i wyposażenie drugowojenne, wspomniane wcześniej przedmioty z bitwy pod Tannenbergiem. Na moją kolekcję składają się pamiątki z różnych okresów historycznych.
Zaczynając kolekcjonowanie tych przedmiotów spodziewał się Pan, że będzie miał ich tyle?
Nie. Nigdy nie myślałem, że będę miał jakiś mundur z tego okresu. A mam już trzy. Cały czas szukam czegoś nowego. Jeżeli czemuś się oddasz na 100 proc. i zaczynasz szukać, pytasz się ludzi, to w miarę upływu czasu zawsze trafisz na trop nowej pamiątki. Profil Kasernopolis na Facebooku założyłem nie po to, żeby ktoś mi przekazywał przedmioty, ale żeby ludzie pokazywali co mają w swoich zbiorach. I często się zdarza, że ludzie mi podsyłają fotografie swoich znalezisk, np. żetonu tramwajowego, wieszaka czy butelki po śmietanie. Pytam się czy mogę opublikować te zdjęcia, oni się zgadzają. I ta wirtualna galeria cały czas się rozwija. Wzoruję się trochę na Michale Młotku, który stworzył Internetowe Muzeum Iławy. Staram się stworzyć coś takiego w Olsztynie. Profil nazwałem Kasernopolis, bo chciałem prezentować przedmioty wojskowe. Z czasem to się rozrosło.
Profil Kasernopolis ma ponad dwa tys. subskrybentów. Czy spodziewał się Pan takiego zainteresowania?
Ten fanpage założyłem dla siebie. Z biegiem czasu stał się fanpagem dla innych, bo bardzo chciałem, żeby go tworzyli ludzie, nie tylko ja. Dużo osób podsyła mi jakieś informacje, które upubliczniam. Myślę, że te dwa tysiące osób jest to niewielki procent mieszkańców, jednakże są stali obserwujący i komentatorzy. Mam wyłącznie przychylne komentarze i to mnie najbardziej cieszy. Dla lajków tego nie robię, tylko dla osób interesujących się historią, posiadających różne pamiątki. Dla mnie najważniejsze w kolekcjonerstwie jest to, że mam możliwość pokazać moje przedmioty szerszej grupie ludzi. Zdarzyło się, że część z nich pożyczam. Chociażby zabytkowa tablica z dworca wisiała w Muzeum Nowoczesności w tartaku. Można było ją zobaczyć. Muzeum Warmii i Mazur zwróciło się do mnie z prośbą o ekspozycję na Noc Muzeów, to również było mi bardzo miło. Jest zainteresowanie. To mnie bardzo motywuje, bo widzę, że nie robię tego bezcelowo.
W jaki sposób wchodzi Pan w posiadanie pamiątek?
95 proc. są to zakupy, głównie z niemieckiego eBay’a. Czasami coś kupię z naszego olsztyńskiego Flumarku. Jestem na tyle znaną osobą w środowisku kolekcjonerskim, że inni pasjonaci, jeżeli coś mają związanego z Olsztynem, to się do mnie zwracają z myślą o sprzedaży lub wymianie. Mam również kilka przedmiotów podarowanych. Jeżdżę na giełdy kolekcjonerskie, np. na jarmark dominikański, w Polsce i za granicę.
To zajęcie wydaje się dosyć czasochłonne.
Zależy jak na to patrzeć. To nie jest czas, który marnuję. Mi to sprawia przyjemność. Niektórzy szydełkują i dużo czasu poświęcają, żeby np. wykonać sweter i ja mam to samo. Jest to moje hobby.
Czy to jest drogie hobby?
Trudno powiedzieć. Często padają pytania co mam najdroższego, albo najcenniejszego w kolekcji. Nie kalkuluję i nie zastanawiam się nad tym. Mam wolne nakłady finansowe, więc od czasu do czasu coś sobie kupię, ale tego nie przeliczam, nie wartościuję. Na pewno trochę pieniędzy na to wydaję, ale myślę, że drożej wychodzi skakanie ze spadochronem (śmiech).
Jak często pozyskuje Pan nowe nabytki?
Jak mam taką możliwość. Raz w miesiącu kupię pocztówkę czy zdjęcie. Natomiast przedmioty typu mundury czy pikielhauby są dużo droższe i o wiele rzadziej spotykane. Mam trzy mundury z Olsztyna – dwa piechoty i jeden dragonów, ale to są trzy mundury, które do tej pory widziałem. Trzeba zdawać sobie sprawę, że wszystkie przedmioty z Prus Wschodnich są unikatowe. Jest ich dużo mniej niż wyposażenia z terenu Niemiec. W 1945 roku granice się zmieniły i większość z tych rzeczy przepadła. W dodatku wielu kolekcjonerów z Niemiec zbiera pamiątki z Prus, więc konkurencja jest duża.
Czyli pamiątki z Prus są cenniejsze?
Można tak powiedzieć. Jest ich mniej niż przedmiotów tego typu z Hamburga czy Berlina.
W 2017 roku wszedł Pan w posiadanie tablicy z napisem Alleinstein. Proszę o niej opowiedzieć.
Była wystawiona na którymś z portali internetowych. Sprzedawcą była osoba, która mieszkała przy dworcu w Wipsowie. Mężczyzna powiedział mi, że przez wiele lat tablica leżała na podwórku i przykrywała piłę do drewna. Dopiero, gdy odziedziczył gospodarstwo, robił porządki na podwórzu, chciał piłę wyrzucić na złom. Odwrócił blachę i zobaczył, że jest na niej napis. Z tego co mi się udało ustalić, wisiała ona przez jakiś czas na dworcu w Wipsowie. Widać, że na emaliowanym napisie Allenstein, ktoś namalował farbą nazwę Wipsowo. Pojedyncze litery dało się odczytać. Prawdopodobnie w czasach powojennych została wywieziona z Olsztyna do Wipsowa a tam przemalowana i zawieszona. To ciekawe, bo przecież można było wziąć jakąkolwiek blachę. A tę ktoś specjalnie przewoził z Olsztyna, żeby tam zamalować. Trochę nierealne. Poza tym blacha ma 1,9 m długości i przez ten cały czas nie była zgięta ani złamana. Dla mnie jest to coś niesamowitego, że ona w niemal nienaruszonym stanie przetrwała przez te kilkadziesiąt lat.
Musiał ją Pan odświeżyć?
Tak, z zewnątrz była pokryta rdzawymi nalotami. Krawędzie były zardzewiałe. Umyłem ją środkiem odrdzewiającym i teraz jest czysta.
Gdzie ta tablica mogła się znajdować?
Znalazłem zdjęcie z dworca w Olsztynie, gdzie wisi podobna tablica. Ma taką samą czcionkę, chociaż nie jest to ten sam egzemplarz. Moja ma większy odstęp po literze „n”. Jest to na pewno tablica dworcowa, ponieważ te, które umieszczano przy wjeździe do miasta były malowane na żółto.
Po ślubie z żoną podzieliliście się gotówką po połowie. Pan za swoją część kupił mundur. Żona nie miała nic przeciwko?
(śmiech) Nie, żona wspiera moją pasję. W pełni ją akceptuje. Niektóre przedmioty jej się podobają.
Mówił Pan, że zbiera pamiątki, aby pokazać je szerszej publiczności. Czy chodziło o wirtualne czy stacjonarne muzeum?
Chciałbym, żeby było stacjonarne. Na chwilę obecną nie widzę tego. Głównie ze względów finansowych. Trzeba wynająć, bądź kupić lokal, stworzyć ekspozycję. Po drugie ktoś musi tam pracować, a to jest dodatkowa płaca. Wydaje mi się, że u nas, jeżeli chodzi o działalność muzealną, nie da się tego robić, aby to przynosiło zysk, przynajmniej na tyle, aby utrzymać ekspozycję, prowadzić renowację i kupować nowe eksponaty. Dlatego prowadzę to internetowe muzeum.
Od jakiegoś czasu przewija się temat utworzenia Muzeum Olsztyna. Czy tutaj by widział Pan jakąś możliwość współpracy?
Nikt się do mnie do tej pory nie zwrócił z taką propozycją. Rozumiem, że jeżeli ratusz planuje otwarcie muzeum, to ma eksponaty. Ja się nie napraszam. To nie jest mój cel. Zbieram przedmioty dla siebie i chętnie się tym dzielę. Jeżeli urząd miasta by się do mnie zwrócił, to chętnie im pomogę.
Link do profilu: https://www.facebook.com/Kasernopolis/
Napisz komentarz
Komentarze