Olsztyn jest dla mnie wielką zagadką. Może dlatego, że znam miasto tylko z ostatnich lat. Postawiłem sobie zadanie, że będę je w miarę możliwości poznawał. Dzięki fotograficznemu archiwum mojego dziadka i dużej wiedzy naszego redakcyjnego kolegi – Jacka Panasa udaje mi się realizować to zamierzenie. Postanowiłem wszystkie ciekawe opowieści o Olsztynie publikować na łamach naszej gazety. Tu zdradzę tajemnicę. Mój dziadek, po przeczytaniu kilku Jackowych historyjek, sam podsuwa mi teraz nieznane fotografie.
Ostatnio byliśmy z ojcem u dziadka Już chciałem dyskretnie oddalić się do gabinetu i zajrzeć do fotograficznego archiwum, ale dziaduś mnie uprzedził i dał mi fotografię. Poprosił abym przekazał ją Jackowi, co też na drugi dzień uczyniłem.
Swoim starym zwyczajem Jacek najpierw ponarzekał, a później dokładnie przyjrzał się zdjęciu.
– Wiesz Pawełku! Kamienica na rogu ulicy jest piękna jeszcze dzisiaj. Ma swoją tajemnicę. Rosjanie w czasie II wojny światowej zdobywając miasto, oszczędzili ją. Może dlatego, że oficerowie upatrzyli ją sobie na kwatery. Obecnie jest prawie niezniszczona, z secesyjną elewacją, chociaż niestety mieszkańcy za bardzo o nią nie dbają. Od 1988 roku jest zabytkiem.
Schillerstrasse to dzisiejsza ulica Mickiewicza. Narożny budynek, ten na pierwszym planie, został wybudowany prawdopodobnie w 1907 roku. Do 1945 roku kamienica znajdowała się w rękach prywatnych, a ładne mieszkania wynajmowane były przede wszystkim urzędnikom i nauczycielom. Byłem w jednym z takich mieszkań, ale już po podzieleniu na szereg lokali kwaterunkowych. Tam gdzie niegdyś mieszkała jedna rodzina, za czasów socjalizmu, przydział miały dwie, trzy. Tak niestety było. Głód mieszkań był ogromny, a zakładano, że na jedną osobę powinno przypadać nie więcej niż 5 mkw. Bywało tak, że do lokalu zajmowanego przez jedną rodzinę wprowadzano obcą osobę. To były czasy! Inne niż dzisiaj. Na parterze, na rogu budynku zaraz po wojnie utworzono bibliotekę dla dzieci i młodzieży. Teraz jest tam biuro. Tę kamienicę nazywano „Willą Pod Strażnikiem”.
Kiedyś na ulicy Kościuszki kończył się Olsztyn. Gdy przyjechałem do miasta w latach pięćdziesiątych, to ulica Kościuszki była brukowana. Nie było latarni. Jeździł po niej trolejbus, a domów było przy niej jak zębów w szczerbatej gębie. Po drugiej stronie ulicy znajduje się tawerna „Pod Kotwicą”. W miejscu hotelu było morze ruin, a za nimi pola i łąki należące do gospodarstwa, którego zabudowania znajdowały się w okolicach przychodni przy Dworcowej.
Na elewacji od strony Kościuszki znajdują się dwie płaskorzeźby. Na większej przedstawiono dom, zamek i pola, a na drugiej, umiejscowionej w małej niszy, postać brodatego człowieka w służbowej czapce z kluczami i trąbką. Prawdopodobnie jest to miejski strażnik pobierający myto. Przed wojną ulicą Kościuszki raz albo dwa razy w tygodniu przejeżdżały chłopskie wozy na targ, a za przejazd pobierano opłaty. Stąd pochodzi nazwa domu – „Willa Pod Strażnikiem”. Jeżeli chodzi o Schillerstrasse to dawni mieszkańcy Olsztyna mówią, że była to jedna z najładniejszych ulic w mieście.
Opowieści Jacka Panasa spisał Pawełek.
Mam prośbę do naszych Czytelników. Jeżeli przeglądając domowe albumy natrafią Państwo na zdjęcia czy pocztówki pokazujące przedwojenny i powojenny Olsztyn, to bardzo proszę o przesłanie ich do naszej redakcji. Jacek będzie z pewnością dużo wiedział o takim miejscu. Jego historię przedstawimy na łamach naszego pisma.
Napisz komentarz
Komentarze