Zobaczyłem budowlę stojącą w szczerym polu, podobną do zamku, ale to był kościół. − To zdjęcie z Olsztyna? − zapytałem Jacka. − Tak! Chcesz usłyszeć jego historię? Nie martw się, teraz nie będę zabierał Ci czasu. Odpoczywaj, przecież jest niedziela! Jutro wpadnij do mnie, a usłyszysz dzieje tej wspaniałej stuletniej budowli. Już znikam! To do jutra! – odwrócił się, podciągnął spadające spodenki i zbiegł po schodach. Zostałem w drzwiach z fotografią w ręku. Powoli zamknąłem drzwi do mieszkania. Miałem całkiem niezłe przebudzenie. Mimo wszystko lubiłem tego „Staruszka” i zawsze wybaczałem mu różne dowcipy. Byłem pewny, że to niedzielne najście było zaplanowanym żartem.
Oczywiście złość minęła szybko i w poniedziałek po południu wpadłem do Jacka Panasa. Zastałem go w jego stolarni. Tak nazywał swój warsztat, gdzie dłubał w drewnie. Gdy mnie zobaczył, przerwał pracę przy drewnianej skrzyneczce i zaprosił mnie do domu na herbatę z pokrzywy. Była znakomita. Siedliśmy w fotelach na werandzie i nasz redakcyjny historyk amator rozpoczął opowieść o budowli z fotografii.
Powstała w 1913 r., po roku budowy. Projektantem tej neoromańskiej budowli był Fritz Heitmann − architekt z Królewca. Kościół św. Józefa wybudowano na peryferiach miasta, na Zatorzu, wtedy powstającej dzielnicy miasta. Za nim zlokalizowany był cmentarz założony w 1904 r. Spoczywało na nim wielu wybitnych obywateli Olsztyna, w tym między innymi Seweryn Pieniężny (senior). Ostatni pochówek odbył się w 1961 r. i niestety przez wiele lat ta nekropolia była niszczona. Dopiero w ostatnich latach zabezpieczono cmentarną kaplicę, naprawiono ogrodzenie i odrestaurowano kilka grobów.
Jak widzisz, na fotografii wokół kościoła nie widać budynków. W tamtych czasach dzielnica Zatorze dopiero powstawała. Budowę domów za torami rozpoczęto w chwili, kiedy do Olsztyna dotarła kolej w 1873 roku. Wybudowano wtedy sporo domów, między innymi przy dzisiejszej ulicy Okrzei i Żeromskiego, w których mieszkali kolejarze i robotnicy kolejowi.
Wracając do kościoła, budowla posiada trzy nawy oraz transpet. Wschodnia fasada jest dwuwieżowa i dlatego na pierwszy rzut oka wygląda jak zamczysko. W 1964 r. obok kościoła postawiono figurę św. Józefa, rok później kapliczkę wybudowaną z polnych kamieni, a wokół świątyni postawiono 14 stacji drogi krzyżowej. W środku są wspaniałe organy, a w oknach piękne witraże. W 2009 r. kościół św. Józefa został ustanowiony Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.
Rosjanie po wejściu do miasta podczas II wojny światowej nie zniszczyli kościoła (jak i innych budowli sakralnych w mieście). Budynek przez kilka miesięcy nie był użytkowany i niszczał. Pierwsza msza po wojnie została odprawiona dopiero w lipcu 1945 r. Z tym kościołem związana jest smutna historia. Proboszcz tej parafii – Bernard Klementa – ostatnią mszę odprawił 21 stycznia 1945 r., a następnego dnia znaleziono go martwego w piwnicy plebanii. Mówiono, ze zabili go rosyjscy żołnierze, ale niektórzy twierdzą, że zrobiły to niemieckie oddziały wycofujące się z miasta. Inni uważają, że to sprawka szabrowników, bo ślady krwi znaleziono koło głównego ołtarza. To wskazywałoby na to, że ksiądz zaskoczył i rozpoznał złodziei szukających kosztowności. Szabrownicy go zabili, a ciało ukryli w piwnicy. Tajemnica nie została wyjaśniona. Obecnie proboszcz Bernard Klementa spoczywa na cmentarzu komunalnym w Olsztynie.
Kiedyś nieopodal kościoła, w miejscu obecnego skrzyżowania Limanowskiego, Sybiraków (dawna powojenna Gagarina) i Jagiellońskiej, istniało rondo, na którym zorganizowano pętlę linii trolejbusowej nr 4. W latach 60. na Zatorzu została rozbita groźna terrorystyczno-rabunkowa banda „Wilka”.
Naprzeciwko kościoła, w podobnym do pałacyku budynku, przez dłuższy czas mieściło się przedszkole, a obok jeden z nielicznych w Olsztynie zakładów szklarskich. Kilka budynków dalej mieściła się jedna z większych w mieście piekarni. I pamiętam jak dzisiaj, że w 1967 r. w maju wracałem ulicą Jagiellońską do domu, po odprowadzeniu dziewczyny. Strasznie dręczyło mnie pragnienie, a przez otwarte okna w piekarni słyszałem jak z kranu leci woda. Myślałem że umrę. Takie to były czasy. Ale Pawełku, na Zatorzu mieszkało sporo pięknych dziewczyn! A moi koledzy to byli ludzie z charakterem i tacy do dzisiaj zostali.
Jacka Panasa wysłuchał Pawełek
Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje #17
– Pawełku nie dawaj mi żadnego zdjęcia, bo znalazłem w swoich szpargałach takie, które dostałem od kolegi ze szkoły średniej. Zobacz jakie fajne – Jacek Panas wyciągnął fotografię.
- 12.01.2020 11:54 (aktualizacja 21.08.2023 15:55)
Napisz komentarz
Komentarze