Na przełomie XIX i XX wieku kroniki kryminalne Olsztyna notowały liczne przestępstwa, w tym te najcięższe, kończące się karą śmierci. Opisuje je Andrzej Wakar w rozdziale "Pitaval olsztyński", w pracy "Olsztyn, dzieje miasta". Są to historie mrożące krew w żyłach. Na przykład sprawa Daniela Wittka, skazanego na ścięcie toporem za uduszenie swego ojczyma. Olsztyński sąd nie miał wątpliwości, choć oskarżony nie przyznawał się do winy, nawet gdy prowadzono go na miejsce kaźni. Chociaż termin egzekucji (13 września 1898 roku) utrzymywano w tajemnicy, to jednak tego dnia przed więzieniem zebrały się tłumy gapiów. Skazańcowi towarzyszyli ksiądz, komisarz policji i czteroosobowa eskorta policji z wyciągniętymi szablami. A na miejscu straceń czekał kat, który sumiennie wykonał swoja robotę. Tego dnia na mieście pojawiły się czerwone plakaty z ogłoszeniami o wykonaniu wyroku.
Takie plakaty zawisły na słupach także w 1903 roku, gdy nad Łyną głośna była zbrodnia Adama Pella spod Olsztyna, ojca jedenaściorga dzieci, skazanego za zabójstwo swojej żony. Jeszcze bardziej opinię publiczną poruszyła sprawa trucicielki z Rebłowa (obecnie Lejkowo). Olsztyński sąd okręgowy skazał na karę śmierci niejaką Karolinę Przygoddę, powabną kobietę po trzydziestce, oskarżoną o otrucie – uwaga – czterech mężów! Ówczesna prasa wymieniała ich nazwiska (przydomki?): Bachora, Kempki, Parnaka i Wesołka. W czasie procesu zeznawało 34 świadków, z których większość mówiła po polsku, choć działo się to w sądzie Prus Wschodnich. Natomiast na widowni siedział... piąty mąż Karoliny. Oskarżoną badali psychatrzy ze szpitala w Kortowie uznając ją za zdolną do odpowiadania za swoje czyny. Ława przysięgłych skazała kobietę za otrucie trzech mężów, a z zarzutu o zabójstwo czwartego uwolniła ją z braku dowodów. Niemniej łączny wyrok mógł być tylko jeden – kara śmierci. Czym kierowała się sprawczyni tak haniebnych zbrodni, kroniki milczą, choć pewnie chodziło o majątek, który panowie wnosili do związku z Przygoddą.
Napisz komentarz
Komentarze