– Gdyby nie moja dobra pamięć wzrokowa, to nigdy nie wpadłbym na to, że to „Pekin” - zaczął opowiadanie Jacek. – Tam jest już praktycznie nowe osiedle. Zostało tylko kilka budynków po dawnych koszarach, wybudowanych w 1883 r. na potrzeby 1. Wschodniopruskiego Batalionu Strzelców, do którego rekrutowano leśników i pracowników służb leśnych. Była to elitarna jednostka. Domy postawiono w ciągu roku, stosując tanią technologię ryglową. Żołnierze mieszkali w nich do 1889 r., później jednostkę przeniesiono do Ostródy, a w koszarach pojawili się grenadierzy. W latach 20. ubiegłego wieku koszary zaadaptowano na mieszkania dla mniej zamożnych mieszkańców Olsztyna. A po II wojnie światowej tę niebogatą dzielnicę ochrzczono mianem – „Pekin”. Prawdopodobnie dlatego, że mieszkało tu wielu lokatorów w małych mieszkaniach, o nie najlepszym standardzie. Toalety były wspólne dla wielu mieszkańców, a kilka z nich znajdowało się na podwórku.
Na części placu apelowego, tego ze zdjęcia, wybudowano kościół. Stare i nowe bloki okalają dawną ulicę Koszarową, teraz Marcina Kromera, która biegnie od ulicy Grunwaldzkiej do Nowowiejskiego. Przy niej stoi też neogotycki kościół, o którym ci mówiłem. Świątynia była wykorzystywana od 1915 r. jako ewangelicki kościół garnizonowy. Po drugiej wojnie światowej zamieniono go na katolicki kościół garnizonowy, obecnie również cywilny – kościół garnizonowy Matki Bożej Królowej Polski. U jego podnóża, na wprost głównych kościelnych wrót, stał pomnik żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej. W 1945 r. został zniszczony. Pamiętam tylko resztki cokołu.
Obok Pekinu wybudowano szkołę podstawową nr 14. Miała w latach 60. dobrą sławę, dzięki wysokiemu poziomowi nauczania. Na boisku tej szkoły oraz na kortach w parku, od strony Starego Miasta, zimą organizowano lodowiska. Ślizgała się na nich okoliczna młodzież. Teraz na kortach stoi elitarna kręgielnia. Przy ulicy Grunwaldzkiej za koszarami znajdował się bardzo popularny w Olsztynie „Bar Tatarski”, gdzie nie podawano tatara, ale jajko, żółty ser, pięćdziesiątkę lub setkę wódki. Podobny bar, ale słynący raczej z piwa, był zlokalizowany poniżej Pekinu, tuż przy jazie na Łynie, w miejscu dawnego zamkowego młyna. Nazywał się „Niagara”.
Młyn pamiętam, ale już nie pracował, chociaż miał jeszcze koło. Pierwszy młyn w tym miejscu wybudowano dla olsztyńskiego zamku. Koło spiętrzało wodę, która wypełniała zamkową fosę. Kiedy w dawnych latach jaz usunięto, zauważono pęknięcia w zamkowych murach, więc natychmiast powrócono do poprzedniego stanu. Po prostu ta tama utrzymuje odpowiednie stosunki wodne w okolicach olsztyńskiej warowni.
Przypominam sobie, że zimą ulica Kromera zamieniana była, przez mieszkające w okolicach dzieci, w długi tor saneczkowy, z ostrym zakrętem na dole, do parku. Była to niestety bardzo niebezpieczna, zimowa zabawa, bo często rozpędzeni saneczkarze wyjeżdżali na ulicę Nowowiejskiego. Na szczęście w tamtych czasach ruch na niej był niewielki, bo samochodów było bardzo mało, a zdarzało się, że nikt po niej nie jeździł. Teraz to nie do pomyślenia, taki na niej ruch.
Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje #10
Pan Jacek długo przyglądał się pocztówce. – Wiesz co? Przejdę po mieście, ale wygląda mi to na „Pekin” - zdębiałem. W Olsztynie „Pekin”?! Na rozwiązanie zagadki nie musiałem długo czekać. Na drugi dzień z samego rana pan Jacek zaprosił mnie na herbatę.
- 28.04.2019 13:10 (aktualizacja 20.08.2023 17:29)
Napisz komentarz
Komentarze